Nic dodać, nic ująć, niestety. Sezon jesienno-zimowych infekcji zainicjowałam z całą rodziną. Ale jak to? Przecież ja wiem, co powinnam robić, czego unikać, jak postępować. Przecież wszyscy mogą chorować, ale nie ja…Ja wiem, ja doradzam innym. I cóż z tego, można by rzec. Jestem także człowiekiem ze swoimi chwilami na szczycie i głęboko w dole, użalająca się nad sobą. To cała ja. Myślę, że tym co na chwilę obecną najbardziej mnie określa, jest praca nad sobą na wielu płaszczyznach (duchowej, emocjonalnej, zdrowotnej). Jest to momentami ciężka orka. Rozumiem, co czuł Herkules, nieskończoną ilość razy wtaczając swój kamień. Tak czasami mam, że końca nie widzę, krok do przodu dwa do tyłu. Miotam się jak ryba w sieci. Przychodzi jednak taki czas, że patrząc wstecz widzę ogrom zmian na lepsze, widzę jak bardzo się zmieniłam, dojrzałam, jak wiele odpuściłam. Choroba właśnie skłania do refleksji. Czy jestem w punkcie, w którym chciałabym być? Czy to dobra ścieżka, ta na której chcę być, czy bocznica prowadząca donikąd i karmiąca moje ego. Choroba odziera ze złudzeń. Nie jestem w stanie kontrolować wszystkiego, a tak w zasadzie, niewiele jestem w stanie kontrolować. Złudne poczucie, że panuję nad pewnymi aspektami układanki zwanej życiem odchodzi w dal, zanika w momencie kiedy leżę i nie jestem w stanie egzystować. Proste życiowe czynności, to wysiłek godny Everestu. Zdajesz sobie sprawę, jak niewiele do życia potrzeba. Najważniejsze jest zdrowie. Tyle razy wypowiadany frazes dociera do nas naprawdę wtedy, gdy to zdrowie tracimy. I nie mówię tu o tak banalnej chorobie jak przeziębienie (chociaż też daje w kość), ale chorobie, która sprawia, że jesteśmy niezdolni do samodzielnego funkcjonowania, że jesteśmy zdani na pomoc innych. Och, jak trudno jest czasem o tą pomoc poprosić. Nam twardzielom obecnych czasów, z uśmiechem przyklejonym do twarzy a w środku z łkającym cichutko naszym niedopieszczonym ,,wewnętrznym dzieckiem”. Zdrowie, to nie tylko brak choroby, ale dobrostan fizyczny, psychiczny i emocjonalny…. Więc czy tak naprawdę jesteśmy zdrowi???? Któż z nas jest zdrowy w myśl tej definicji? Oj chyba niewielu odpowie twierdząco. Myślę jednak, że pierwszą rzeczą jest uświadomienie sobie braków, a potem to już tylko nasza praca włożona w naprawę. Czyli w skrócie praca na całe życie. I właśnie o to chodzi, żeby nie poddawać się, pracować, wyciągać wnioski z każdego doświadczenia (nie mówimy o błędach ale doświadczeniach!) i ,,iść, ciągle iść, w stronę słońca”.
Kilka lat temu, podjęłam decyzję, że chcę leczyć ziołami. Widziałam ogromne niedostatki leków sztucznie syntetyzowanych (nawet na bazie ziół). Wtedy wydawało mi się, że to dziedzina łatwa, szybka ,,do ogarnięcia”. Jakże się myliłam. Im więcej wiem, tym więcej nie wiem. To jest to, co dzisiaj czuję. Otworzył się przede mną bezmiar wiedzy, o której wcześniej nie miałam pojęcia. Ocean zależności, możliwości zastosowania, połączeń. Nie jest to leczenie dla każdego. Jest to medycyna, która oddaje pacjentowi odpowiedzialność za swoje życie i zdrowie. Ziołami, można pomóc, wyleczyć, pod warunkiem, że pacjent chce współpracować, że chce przemyśleć swoje życie, zastanowić się nad przyczynami, które doprowadziły do tego , że jest tu, gdzie jest. Utrzymywanie niezdrowych nawyków, brak poszanowania swojego organizmu niechybnie będzie prowadziło do ponownego wystąpienia, bądź pogorszenia istniejących dolegliwości. Jakże często na swojej drodze spotykam pacjentów, którzy nie chcą niczego w swoim życiu zmieniać, a ode mnie oczekują tabletki, która za nich rozwiąże problemy. Jakże częsty to obrazek: cukrzyk zajadający pół blachy ciasta, zagryzający tabletką bądź przyjmujący dodatkową dawkę insuliny. To równia pochyła. To my i tylko my jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie. To my je tworzymy, jeśli chorujemy, to znak że na którejś płaszczyźnie nie dzieje się dobrze. Organizm krzyczy: Halo, ja już nie daję rady! A my ignorujemy go, zagryzając paracetamolem, lekami p/bólowymi. Tłumimy jego sygnały ostrzegawcze.
Chorując miałam takie podszepty, a może wziąć paracetamol? a może p/kaszlowo wziąć wziewne steroidy? Jakiś czas temu decydując się na to, w jaki sposób chcę leczyć siebie, swoją rodzinę i pacjentów, podjęłam decyzję o życie w zgodzie z tym, co myślę, czuję i robię. Więc nie mogę siebie okłamywać. Leczyliśmy się bańkami, olejkami aromatycznymi, nalewkami i wyciągami ziołowymi. I … wszyscy żyjemy. nasze organizmy, wspomagane ziołami walczyły dzielnie. Nie zrujnowaliśmy swojej flory jelitowej antybiotykami. Upewniłam się jeszcze w swoim postępowaniu czytając informacje podawane przez J. Rossa na kursie:,, Łączenie ziół zachodnich i medycyny chińskiej. Leczenie efektów ubocznych leków”, tym bardziej, że pracując przez wiele lat w Klinice Hematologii zalecałam szerokowachlarzowe antybiotyki i leki p/grzybicze naocznie obserwując efekty ich działania.
W myśl medycyny komplementarnej antybiotyki zabijają korzystnie działające szczepy bakterii zasiedlające nasz organizm w tym min. skórę, j. ustną, układ oddechowy, układ pokarmowy doprowadzając do braku równowagi pomiędzy bakteriami prozdrowotnymi i tymi patogennymi. Zniszczenie tego miliarda ,,dobrych bakterii” przewodu pokarmowego wpływa na zaburzenia trawienia, mogąc prowadzić do zaburzonego wchłaniania substancji odżywczych, pogłębiając dysfunkcję układu immunologicznego. Efektem może być wniknięcie nowych patogenów (zaledwie kończymy infekcję i już pojawia się nowa), reaktywacji uśpionych patogenów (półpasiec) oraz wystąpienia miejscowych infekcji (opryszczka) i stanów zapalnych (grzybica tam, gdzie ciepło ciemno i wilgotno). Brak równowagi, stan zapalny w jelitach może prowadzić do nadmiernej przepuszczalności jelit tzw. cieknące jelita”, której efektem jest wnikanie do krwi substancji potencjalnie wywołujących odległe stany zapalne i reakcje autoagresji ( w tym zmiany skórne). Ponadto antybiotyki nigdy nie zabijają wszystkich bakterii, powodują zmniejszenie ich ilości, powstanie szczepów opornych i infekcji opornych na leki w tym na najsilniejsze antybiotyki stosowane dożylnie tylko w warunkach szpitalnych. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że większość włączanych antybiotyków podawana jest bez wskazań. Około 90% infekcji w warunkach ambulatoryjnych jest wywoływanych przez wirusy, na które jak powszechnie wiadomo antybiotyki nie działają. Wiedza to jedno, ale praktyka i presja czasu to drugie. Nie mamy przecież czasu na chorowanie, jesteśmy silni i twardzi. Bierzemy antybiotyk ,,na wszelki wypadek”. na efekty nie trzeba długo czekać. Pracując w szpitalu na przestrzeni kilku lat obserwowałam lawinowe narastanie oporności na dostępne preparaty. Nieraz widziałam tzw. antybiogramy ( badanie sugerujące, który antybiotyk jest najskuteczniejszy na daną bakterię) z patogenami alarmowymi, szpitalnymi z notatką o oporności na wszystkie dostępne w lecznictwie specyfiki. Powstaje pytanie: Dokąd idziemy? Co dalej?
Antybiotyki zwykle wywołują ogólne skutki uboczne wspólne dla wszystkich, ale także niektóre z nich mogą wywoływać skutki uboczne typowe tylko i wyłącznie dla danej grupy (np. utrata słuchu po aminoglikozydach). Do najczęstszych skutków ogólnych należą: zaburzenia żołądkowo-jelitowe w tym biegunki, nudności, reakcje nadwrażliwości, zapalenie drożdżakowe pochwy, j. ustnej, przełyku, skóry, rozwój lekoopornych patogenów, wyczerpanie.
ANTYBIOTYKI ZIOŁOWE także mogą być stosowane do zabijania bakterii lub powstrzymania ich namnażania się. Konwencjonalne antybiotyki często osłabiają organizm i układ odpornościowy, co prowadzi do błędnego koła nawracających infekcji i kolejnych kuracji antybiotykowych. Aby przerwać ten niekończący się cykl można użyć ziół o właściwościach mikrobiotycznych, ponieważ mają one dodatkowe bardzo korzystne działanie:
1/usuwają przetrwały patogen (pozostałości po niedoleczonych infekcjach)
krwawnik, berberys, jeżówka, żywotnik, tymianek
2/przywracają równowagę flory bakteryjnej jelit
niektóre określone składniki ziół np. berberyna (min. berberys, gorzknik kanadyjski, mahonia) zatrzymują rozwój patogennych szczepów bakteryjnych jednocześnie wspierając szczepy korzystne a także pomagają w odnawianiu prawidłowej flory bakteryjnej
3/wzmacniają siły obronne organizmu (tzw. ochronną Qi) poprzez
-detoksykację organizmu poprzez skórę-krwawnik, płuca-tymianek, mocz-jałowiec, stolec-rzewień, wątrobę -mniszek
-wzmacnianie układu oddechowego: a/ zapobieganie zaleganiu wydzieliny-arcydzięgiel litwor b/ zwiększenie oczyszczania rzęskowego śluzu -biedrzeniec anyż, tymianek c/zwiększenie pojemności oddechowej-stroiczka d/zwiększenie siły odkasływania-wilczomlecz, stroiczka
-poprawę trawienia co wpływa na szybkość rekonwalescencji oraz zmniejsza podatność na ponowne infekcje-arcydzięgiel litwor, chinowiec
-poprawę funkcjonowania układu wątrobowo-żółciowego: gorączka i infekcje mogą zmniejszyć wydolność układu prowadząc do osłabienia apetytu, nudności, depresji, drażliwości i zmniejszonej funkcji odtruwania-bylica piołun, berberys, woskownica, rozmaryn
-poprawę funkcjonowania układu sercowo-naczyniowego: a/odczucie zimna i marznięcia w dłonie i stopy to częste następstwa gorączki i infekcji- arcydziegiel litwor, papryka, woskownica, żywotnik, żółtodrzew, imbir b/niekiedy gorączka może osłabić lub zdestabilizować serce-chinowiec, serdecznik
-regenerację płynów utraconych w trakcie infekcji: przebyciu infekcji można wspomóc się ziołami, aby zlikwidować objawy odwodnienia często występujące pod postacią suchego kaszlu, pragnienia, suchości ust i gardła, suchości skóry i włosów_prawoślaz, konwalnik japoński, bratek
4/hamują rozwój drobnoustrojów lekoopornych-są to efekty poparte badaniami naukowymi wyszukanymi przez J. Rossa w największej wyszukiwarce medycznej PUBMED (dla zainteresowanych do wglądu, bardzo liczne pozycje)
np. tymianek, szałwia, krwawnik hamują rozwój Herpes simplex czyli wirusa opryszczki, gronkowca złocistego
berebrys, gorzknik, mahonia hamuje rozwój E. coli, gronkowca złocistego, Chlamydia, Candida i
5/wiele ziół i ich składników może synergistycznie działać z antybiotykami osłabiając ich działania niepożądane, ale nie p/drobnoustrojowe (do wglądu)
np. wymienione powyżej tymianek, szałwia, krwawnik potęgują działanie acyklowiru
Receptury ziołowe dobierane indywidualnie do potrzeb danego pacjenta (a każdy człowiek jest jedyny i niepowtarzalny) można stosować zamiast antybiotyków np przy ostrej gorączce (Urzet1), ostrej infekcji układu oddechowego z gorączką (Trojeść 2), zapalenie migdałków (Szałwia 1), infekcja układu moczowego (Mącznica 1), infekcja ukł. moczowego E. coli (Berberys 12), Owrzodzeniach/czyrakach (Jeżówka 5)……. Kombinacje ziołowe sprawdzają się świetnie lecząc skutki uboczne działania antybiotyków przy: nawracających infekcjach układu oddechowego (Tymianek 1), nawracających infekcjach układu oddechowego, licznych antybiotykoterapiach w fazie rekonwalescencji (Traganek 7), częstych infekcjach leczonych antybiotykami z nieszczelnymi jelitami (Traganek 1), rzekomobłoniastym zapaleniu jelit (Rdest2). Możliwości jest tyle, ilu jest pacjentów. dla każdego, coś dobrego.
Wszystkie powyższe receptury stworzył i opracował J. Ross, mój nauczyciel. Człowiek, który wykonał heroiczną pracę, uaktualniając wiedzę i przywracając do życia zioła rosnące w ogródkach, na polach, łąkach i miedzach. Jest autorem książek o ziołach świata zachodniego z niezwykle szczegółową diagnozą medycyny wschodu. Daje to rewelacyjne efekty, traktując człowieka ,,po ludzku”. Pochylając się nad każdym, pozornie błahym objawem możemy dociec przyczyny, korzenia dolegliwości a nie skupiając się tylko i wyłącznie na tłumieniu objawów.
Zioła, które podawałam jako przykłady są pokazaniem możliwości jakie niesie ze sobą fitoterapia. Stosowanie ich powinno być jednak dostosowane do dolegliwości oraz stanu danego pacjenta. Każde z nich ma swoją termikę (czyli właściwości ogrzewające, neutralne, ochładzające), smak, który niekoniecznie odpowiada temu, o czym mówią nam nasze kubki smakowe, a co za tym idzie nie dla każdego można zastosować to same zioło. Należy o tym pamiętać. U jednego pacjenta wypicie piołunu jest czymś obojętnym, inny na sam zapach dostaje odruchu wymiotnego. To także jest diagnostyczne. Odpowiednie dobieranie ziół wymaga więc pewnej wiedzy i umiejętności, natomiast na pocieszenie, nawet nieumiejętnie zastosowane nie da skutków niepożądanych grożących utratą zdrowia i życia. Natomiast długotrwale stosowane, niedobrane zioła mogą popychać nasz organizm w stronę niekoniecznie korzystną. Wszystko z umiarem i rozwagą.
A zatem owocnych przemyśleń i udanego czyli zdrowego sezonu jesienno-zimowego.
Pzdr. Izabela Łapuć